UKRAINA – PODOLE - LUTY 2005
KAMIENIEC PODOLSKI I CHOCIM
RELACJA:
Wracając z Rumuńskiej Bukowiny postanowiliśmy z Czerniowiec pojechać do dwóch
ważnych miast na Podolu: Kamieńca Podolskiego i Chocimia.
W Czerniowcach wsiedliśmy w busa i ruszyliśmy do Kamieńca. Po 2 godzinach jazdy
lądujemy na dworcu. Pogoda fatalna – mokry śnieg sypie z nieba, chlapa na
ulicach i chodnikach. Wieczór się zbliżał coraz większymi krokami więc
postanowiliśmy poszukać noclegu. Skierowano nas do tzw. Turbazy. Wsiadamy w
marszrutę i po kilku minutach jazdy lądujemy na obrzeżach miasta, nad Smotryczem.
Odnajdujemy miejsce noclegu. 3$ za dobę to cena niewygórowana ale warunki też
bez rewelacji. Postanawiamy coś małego wypić i kupujemy miejscową wódeczkę…
Rano ruszamy na miasto. Na początek idziemy do banku gdzie jest
najkorzystniejszy kurs dolara. Przekraczamy most nad jarem Smotrzycza, oglądając
lodospady zwisające ze skał i wreszcie znajdujemy się na starym mieście. Po
krótkiej chwili przypadkowo poznajemy Olka, przewodnika po Kamieńcu Podolskim,
który doskonale mówi po Polsku, gdyż jego matka jest Polką. Olek proponuje
oprowadzenie nas po mieście, zgadzamy się bez problemu. Widać, że Olek ma dużą
wiedzę o swoim mieście. Największe wrażenie oczywiście robi na nas twierdza.
Odwiedzamy także, muzeum, Ratusz Polski i Katedrę pw. śś. Piotra. Wszystko robi
na nas piorunujące wrażenie.
Zapraszamy Olka na obiad do jednej z knajpek. Piejmy po piwku i umawiamy się na
wieczór z naszym przewodnikiem w turbazie… Wieczór skończył się kolorowo…
Rano jedziemy na dworzec i ruszamy autobusem do Chocimia. W autobusie babcia z
dziadkiem jedzą kurę i obrabiają flaszeczkę z plastikowego kubka… czyli
ukraińskie klimaty…
W Chocimiu pogoda nie zmienia się i nie dane jest nam, zobaczyć, że twierdza
leży nad Dniestrem z powodu mgły… Twierdza jest piękna ale moim zdaniem nie
dorównuje tej z Kamieńca Podolskiego. Po zwiedzaniu twierdzy ruszamy w stronę
dworca gdyż wieczorem mamy pociąg z Czerniowiec do Lwowa…
Ale po drodze napotykamy na dwóch facetów, którzy zabierają nas do knajpy… W
knajpie boksy zasuwane zasłonami, to po to aby żony nie wiedziały gdzie mąż
siedzi… Po krótkiej rozmowie pytamy o samogon. Jeden z kolesi zaprowadza naszego
człowieka na melinę. Sprzedający dziwi się, że chcemy tak mało… więc kupujemy
więcej na drogę…
Wsiadamy w autobus i jedziemy do Czerniowiec a dalej do Lwowa…
|