|
|
|
|
|
|
|
|
GORGANY - LIPIEC 2007 Osmołoda – Wysoka (1805 m n.p.m.) –
Wielka Sywula (1836 m n.p.m.) – Mała Sywula (1815 m n.p.m.)
Kałusz – środek
nocy. Z nadzieją podążam w kierunku dworca kolejowego aby jeszcze przez kilka
chwil zmrużyć oczy, przed porannym wyjściem w góry. Zamiast kolejnej dumy
Ukrainy, jakim są właśnie Żelazne Wogzały, zastaję totalnie rozwalony budynek i
słowa lekko zawianego autochtona: „Niemcy napadli. Bomba…” Rozkładamy karimaty
pod dworcem autobusowym. Nasz sen zostaje przerwany słowami: „Jedziecie do
Osmołody ?” Wypowiedział je kierowca autobusu, który nadzwyczaj troszczył się o
pozyskanie klienta. Przy ogólnym śmiechu publiczności z załadowanego autobusu
pakujemy swoje rzeczy i po chwili ruszamy ku górom, podskakując wraz z bagażem
na każdej dziurze wychwalając zarazem polskie drogi. Na odchodne kierowca kasuje
od nas po 10 Hrywien i życzy: „Miłego ruchania…” Osmołoda zaskakuje
nas na dwa sposoby. Negatywnie – bardzo ubogo zaopatrzony sklep, brak chleba i
słona woda mineralna. Pozytywnie – tablice informacyjne z czasami przejść i
znakowane szlaki. Ta wieś urosła do miana centrum Gorganów… Pięknie znakowanym
szlakiem mozolnie wspinamy się przez las. Znak na znaku. Zmieniamy piętro
roślinne i wchodzimy w kosodrzewinę. I tu znów zaskoczenie, wszystko ładnie
poprzecinane a ścieżka szeroka. Już nie będziemy musieli łazić po gałęziach i
ocierać się o prujące wszystko co stanie na ich drodze igły. Nie ma już groźnej
Królowej Kosodrzewiny, pozostaje łagodna Księżniczka… przynajmniej w obrębie
szlaków. Natomiast Król
Gorgan, radzi sobie świetnie i nie zamierza oddać władzy. Rumowiska skalne są
nadal ogromnych rozmiarów, miejscami bardzo niestabilne a po opadach deszczu
niezwykle śliskie. Gdzie niegdzie dzikość Gorganu przerwana zostaje czerwono -
białym znakiem, ale też dziwnym i nienaturalnym ułożeniem – są to okopy z czasów
pierwszej wojny światowej, szczególnie doskonale zachowały się na Łopusznej i
Małej Sywuli. Dziś można się schować w okopach przed wiatrem a kiedyś rozgrywały
się tu krwawe bitwy… Kończy się
kosodrzewina i rumowiska, zaczynają się słupki betonowe, które mówią nam, że
dotarliśmy do międzywojennej granicy polsko – czechosłowackiej. Pierwszy etap
naszej wędrówki miał być trudny orientacyjnie, nieprzystępny i dziki, natomiast
drugi miał okazać się łagodny i łatwiejszy w pokonywaniu szlaków za sprawą słupków.
Jednak od Ruszczyny znikają znaki turystyczne a słupki występują sporadycznie.
Droga do Przełęczy Legionów rozmywa się… Gubimy szlak i
schodzimy do doliny Płajskiej, którą bez wahania możemy nazwać Doliną Śmierci.
Wielkie ciężarówki wywożą ogromne ilości drzewa a stoki łysieją w zastraszającym
tempie. Perechrestnyj to przysiółek drwali ale też miejsce spoczynku walczących
tutaj w latach 1914-1915 żołnierzy II Brygady Legionów Polskich. Gdzieś pod
lasem stoją stalowe krzyże, pamiątkowa tablica i resztki drewnianej rzeźby
Chrystusa. Chwila refleksji i ruszamy wybudowaną w 1914 roku Drogą Polskich
Legionów, mijając po drodze źródełko mineralne z napisem: „Ne kwas, ne piwo a
smaczna o diwo…” Przełęcz Legionów –
masa okopów, pasące się krowy i szczekające psy, zachodzące Słońce oświetlające
stoki Gorganów, ognisko i krzyż, który przetrwał tu poprzedni ustrój. Pamiątkowa
tablica wraz z czterowierszem: Pantyr - słupek
numer 1 z pięknym dużym orłem. Poniżej bunkier, w doskonałym miejscu
strategicznym- na skraju lasu. Poniżej polanka, z pięknym widokiem na cały masyw
Połoniny Czarnej. Intensywną zieleń mącą tylko biegające w oddali konie. Doliną
bezimiennego potoku przedzieramy się na dziko do doliny Rafajłowca i Drogi
Legionów Polskich, a także niestety do kolejnej Doliny Śmierci, jeszcze
intensywniej zdewastowanej przez człowieka niż poprzednia dolina… Przez kilka dni zażyliśmy wspaniałych, zapierających dech w piersi widoków, miejsc pełnych refleksji a także miejsc, w których człowiek ma za nic przyrodę. Przekonaliśmy się, że kosówka już nie jest tak straszna, przynajmniej w tej części Gorganów. Wielokrotnie broniąc się przed upadkami a także kilkakrotnie upadając (na szczęści niegroźnie) utrwaliliśmy się w przekonaniu, że rumowiska zawsze będą „straszyć” turystów. Z jednej strony widzieliśmy dzikie, często bezludne Gorgany, a z drugiej świetnie znakowane szlaki i mnóstwo ciężarówek w dolinach. Czy są to nadal dzikie góry ?? Ba przez wielu uważane za najdziksze w Europie ?? Jedź, odnajdź swoją dzikość i ciesz się nią dowoli, na pewno znajdziesz tam coś dla siebie. Tylko spiesz się… |