WYJAZDY ZAGRANICZNE
WYJAZDY KRAJOWE
INFORMACJE PRAKTYCZNE
LINKI

AKTUALNOŚCI
PRZEWODNICTWO I PILOTAŻ
POKAZY SLAJDÓW
O MNIE



POŁONINA PARASZKA
29 IV – 3 V 2006


Celem kolejnego wyjazdu na Ukrainę, miały być ośnieżone grzbiety Połoniny Krasnej. Jednak jadąc na wschód należy liczyć się ze zmianą planów, tam życie biegnie innym rytmem i to nie tylko dlatego, że jest tam inna strefa czasowa…

W Przemyślu mały przedsmak wschodnich klimatów. Tłumy ludzi czekających na kolejne busy odjeżdżające w kierunku przejścia w Medyce. Nie mamy zamiaru się przepychać i cierpliwie czekamy na nasz wehikuł.

Brud i syf, fajki i wóda. Tak ogólnie wygląda strefa przygraniczna. Czasami jeszcze do tego należy doliczyć smród. Odprawa po polskiej stronie przebiega szybko i sprawnie. Już z daleka dostrzegam, że z Ukraińcami będzie ciężko. Kolejka dość długa. Wstępnie oceniam, że trzy godziny z głowy. Pomyliłem się…

Napierający tłum, wrzaski, wyzwiska, pięści, ludzie wyskakujący przez siatkę aby uniknąć stratowania, przyglądający się temu wszystkiemu ukraińscy celnicy i piękny napis „UKRAINA WITA WAS”. Po czterech godzinach stania w miejscu wycofujemy się z kolejki, na trzeźwo nie ruszy. Wreszcie do akcji wkraczają mundurowi i zaprowadzają porządek, a w nasze gardła wkracza wódka…

Po 6 godzinach spędzonych na granicy jesteśmy totalnie wyczerpani. Wiemy już, że nie zdążymy na nasz pociąg, który lada moment odjedzie z Lwowa. Próbujemy jeszcze taksówkami dostać się do Sambora aby złapać nasz pociąg. Jednak podjeżdża tylko jeden samochód a my nie chcemy się w nocy rozdzielać. Decyzja jest szybka ruszamy w Beskidy Skolskie na Połoninę Paraszkę.

Taksówkami dojeżdżamy do Mościsk skąd dalej plackartą do Lwowa. W pociągu jakiś koleś chodzi i zbiera podpisy pod petycją do konsula we Lwowie, w sprawie skandalu na granicy. Długo rozmawiamy i wymieniamy poglądy, wymieniamy maile, on daje mi swój adres na części petycji…

We Lwowie kupujemy wódkę na dalszą podróż i pakujemy się w elektriczkę do Stryja, gdzie spędzimy noc na dworcu. Z samego rana wyjazd busem do Skola, skąd bezpośrednio wychodzi się na szlak.

Początki wędrówki po takiej nocy nie są łatwe. Bardzo strome podejście i hektolitry potu. Końca lasu nie widać, za to doskonale znakowany jest szlak. To teren Parku Narodowego „Beskidy Skolskie”, jednak znakowanie szlaków na Ukrainie to rzadkość.

Nie mogąc doczekać się połonin na pierwszej polance robimy odpoczynek. Browarem, słoneczko i drzemka. Jak nowonarodzeni ruszamy do góry. Wreszcie znajdujemy się ponad lasem. Malownicza Paraszka różni się od innych pasm Ukrainy. Tu granica lasu podchodzi często pod same szczyty. Ułatwia to biwakowanie, gdyż bezproblemowo możemy zapalić ognisko. Natomiast poważnym minusem jest brak wody w partiach przy grzbietowych. Natrafiamy na szczęście na spory płat śniegu i robimy z niego użytek…

Słoneczny poranek mobilizuje nas do dalszej wędrówki. Pokonujemy kolejne wzniesienia. Ostatnie z nich to Paraszka – 1271 m n.p.m., najwyższy szczyt podczas naszej wędrówki. Na szczycie krzyż, co nie jest rzadkością w żadnych górach. Odpoczynek, grupowa fotka żegnamy się z Praszką, nie mając konkretnych planów na wieczór i kolejny dzień. Życie jednak pisze swoje scenariusze i po chwili znów wchodzimy na Praszkę tylko, że od innej strony… Gdzie ta droga do wsi ???

Trafiamy wreszcie na drogę, długie, strome i męczące zejście. Miał być Korczyn a jest Kruszelnica. Najważniejsze, że jest sklep a w nim piwo Obolon. Wzbudzamy zainteresowanie u dzieciaków, postanawiamy zagrać z nimi w piłkę. Ubaw na całego, następcy Szewczenki i Rebrowa wygrywają z nami bez większych problemów.

Pora rozglądać się za noclegiem. Trafia się szkoła w Kruszelnicy, pomiędzy ławkami rozkładamy karimaty. Takich ławek nie ma już w polskich szkołach…

Rano wyjazd w stronę Urycza, gdzie będziemy zwiedzać skalne miasto z ruinami zamku. Po dłuższym czasie docieramy do Urycza. Toaleta nad potokiem to stały pukt programu podczas wyjazdu na Ukrainę ale szampan pod sklepem to już nowość…

Piękne ostańce piaskowcowe i resztki murów zamku tworzą niesamowity klimat. Jaskinie, studnia, wodospad, źródełko, kapliczka… Powoli wychodzimy z Urycza, jeszcze jakiś dziadek przy płocie nuci piosenkę w łamanej polszczyźnie, ostatnie zachwyty nad drewnianymi chatami krytymi strzechą i kamienista droga ku cywilizacji…

Bus i pociąg i lądujemy we Lwowie. W ostatniej chwil i łapiemy się na nocny autobus do Przemyśla. Wchodząc do autobusu z wódką słyszę stwierdzenie: „Polacy”… Miałem powiedzieć kobiecie, że jak ona chowa fajki w majtki to ja nie mówię „Ukraińcy”…

Na granicy postój pięć godzin. Przynajmniej nikt po głowie Ci nie chodzi. Piwo, herbata, hot-dog, drzemka, zupka chińska i … Przemyśl.

Czas wrócić do rzeczywistości, do obowiązków, do życia w którym można planować i realizować. Planować kolejny wyjazd na Ukrainę…

Copyright © 2006 Machoney


stat4u